Pod moim poprzednim postem, w ostatnich dniach toczyła się wyjątkowo burzliwa dyskusja na temat przygotowywania kawy.
Nie wiem, czy napisać, że to szkoda, że wszystko kręci się wokół kawy. Natomiast z perspektywy menadżerskiej historia kryje w sobie dużo głębsze i ciekawsze doświadczenie.
Z doświadczenia wiem, że nie każdy dobry menedżer ma predyspozycje i nerwy, aby być dobrym i odnoszącym sukcesy #interimmanagerem. Oczywiście tak samo jest i odwrotnie.
Jeden przykład dla wszystkich. Jeśli ZWŁASZCZA w kryzysowych firmach/sytuacjach starasz się współpracować za wszelką cenę, dogadywać się z ludźmi (ludźmi, których sam sobie nawet nie wybrałeś), to nie masz szans... firma w międzyczasie upadnie pod twoimi rękami. Ta praca ma swoją specyfikę, o której niewtajemniczeni nie mają pojęcia. A potem nie znając kontekstu i nie mając realnego doświadczenia, oceniają wszystko tylko i wyłącznie ze swojego punktu widzenia.
Jak można to krótko podsumować?
To adrenalina, coś jak James Bond 007. Masz misję, cel, zostajesz wrzucony na obce terytorium i musisz przetrwać. Musisz szybko rozpoznać szanse, zagrożenia, problemy i ich przyczyny, które musisz rozwiązać, musisz rozpoznać kto gra z tobą, kto gra przeciwko tobie, kto jest "podwójnym agentem".
Kawa to ostatnia rzecz, czym będziesz zainteresowany. ☕👍
Ma to jakiś sens?